Karol pisze:A w przypadku składów 2*102N na przystankach nie mieściły się pierwsze drzwi I wagonu i czwarte drzwi drugiego. Toteż tych pierwszych się stosunkowo rzadko używało, natomiast ostatnie były zwykle wyłączone i skręcone płaskownikiem (zablokowane).
Pamiętam że zdarzało się że ludzie dobiegający walili w te zamknięte na sztywno ostatnie drzwi i w konsekwencji czasem nie zdążali wsiąść. Ale najlepsze było kiedyś to gdy tymi drzwiami próbował wysiąść chyba zawiany facet mocujac się z nimi przez jakiś czas. Ludzie w srodku mieli niezły ubaw
ff pisze:Mam jeszcze jedno dość dramatyczne wspomnienie jeśli chodzi o składy 2x102Na. Tym razem nie z opowieści, ale naoczne. Opowiadałem w innym wątku jak to często były jakieś roboty, i tramwaje zawracały na Stadionie Śląskim na pętli wschodniej, na którą mam widok, i jak to było specyficznie zorganizowane. 11 wycofywały, 6/41 zawracały normalnie i dojeżdzały do zachodniej.
Nie pamiętam już kiedy to dokładnie było, ale myślę, że jeszcze mój wiek był na pewno jednocyfrowy, czyli gdzieś koniec lat 80. Trwały właśnie jakieś roboty w Katowicach i tramwaje zawracały na Śląskim w tym tradycyjnym systemie. Cały dzień przesiedziałem rzecz jasna na oknie, więc wiedziałem jakie wagony i tabor są po kolei na jakiej linii (a to po odcieniu, reklamie, typie). Wagony na petlę wschodnią z reguły dojeżdzały już bardzo powoli i puste, bo ludzie już przesiedli się już do autobusów. W pewnym momencie już późnym popołudniem widzę (i słyszę, bo wyjeżdzały zza bloku przy dużej prędkości z charakterystycznym hukiem) od Stadionu jadący w kierunku pętli wschodniej skład stodwójek, którego na pewno wcześniej na trasie nie było. Skład był cały załadowany ludźmi, jechał bardzo szybko, tak jak zwykle przy normalnej sytuacji, gdy się jechało prosto do Katowic. Ponieważ składu tego wcześniej na linii nie było, więc musiało to być jakieś zabłąkane lub celowo tu skierowane 7, 37 lub 40. Zaniepokoiła mnie jego prędkość, przecież remont się nie zakończył, a zwrotnica była ustawiona na stałe na skręt na pętlę. Intuicja mi podpowiadała, że za chwilę stanie się coś złego, motorowy nie hamował. I stało się. Motorowy do końca nie zahamował przed zwrotnicą, pewnie na nią w ogóle nie spojrzał i nie był świadomy, że zaraz skręci. Przy tej ogromnej prędkości jak to strasznie szarpnęło tym składem przy gwałtownym skręcie w lewo to sobie nawet nie wyobrazicie. Z impetem wjechał na pętlę, ryk skręcających wózków (czy tego co tam "płacze" przy skrętach), momentalnie odpadł pantograf z pierwszego wagonu i skład zatrzymał się dopiero przed zwrotnicą łącznika wyjazdowego. Nie wiem jakim cudem nie wyleciało to z szyn w łąkę na środku pętli, przecież to właściwie skręt o 180 stopni. Potem na pewno było zbiorowisko jakaś awantura (może lincz na motorowym) poobijanych ludzi, ale jak już się wyludniło, to później przyjechała ciężarówka sieciowców i zabezpieczali kilka godzin resztki kikuta na dachu. Całe dalsze zawracanie 6/11/41 odbywało się już tylko na pętli zachodniej, której nie widzę.
Takie były skutki braku radiotelefonów. Motorowy w ogóle nic nie wiedział o robotach w Katowicach, nie domyślił się, że wagony po jakiegoś grzyba na pętli zachodniej stoją, regulator ze Stadionu, który na pewno był też na nic nie zwrócił uwagi, że tramwaj z ludźmi jedzie tam gdzie nie powinien. Ale przede wszystkim co najgorsze, motoeniczy w ogóle nie spojrzał na iglice czy są dobrze ustawione, bo hamowania z jego strony nie było żadnego. Był przekonany, że wszyscy dziś jadą prosto, a o całodziennych robotach i braku przejzdu nie miał pojęcia.
To jedyny wypadek tramwajowy (no bo to ewidentnie w pewnym sensie wypadek), jaki widziałem na żywo. Traumatyczne przeżycie, zwłaszcza, że wiedziałem, że do tego wypadku za chwilę dojdzie, ale jako obserwator nie mogłem nic zrobić.
Na chłopski rozum rzecz biorąc wagon, i cały sklad, nie wyleciał bo był załadowany ludźmi, jak piszesz. Na youtube jest filmik poklatkowy (pewnie z monitoringu), być może z Rosji, Ukrainy, Bułgarii, ... na którym skład przegubowców skręca 90*. Za zakrętem jest przystanek, przynajmniej dla kierunku przeciwnego. I tył drugiego wagonu wypada siłą odśrodkową "zmiatając" wiatę i ludzi z tego przystanku. O ile szyny i wózki wytrzymały to wagon wypadł gdyż był właściwie pusty czyli zbyt lekki z tyłu. Kiedyś podobnie wypadła '14' w okolicach aresztu w Mysłowicach, tyle że wjeżdżając na odcinek dwutorowy na zwrotnicy, przodem mocno szarpnęło a tył pojechał prosto na ulicę.
W połowie lat dziewięćdziesiątych na zakręcie Hajduckiej i tej pod którą przebiega DTŚ (tam wcześniej tramwaje jeżdziły dołem) podczas jazdy od wagonu oderwał się pantograf wraz z podstawą zostawiając dziurę w dachu.
> dopisano później
>>LINK<<
No pomyłka - nie przegubowy, nie na wschodzie tylko na południu, i chyba nawet wiaty nie ma...